Swego czasu coś takiego spotkało Jezusa. Otóż zdarzyło się naszemu Panu, że w ferworze dyskusji z Żydami, w zawoalowany sposób posłużył się swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, jako argumentem, że ma pełne prawo do tego, by wystąpić w sprawie przywrócenia modlitewnego charakteru świątyni. Wtedy odezwali się Żydzi, mówiąc do niego: Jaki znak okażesz nam na dowód, że ci to wolno czynić? Jezus, odpowiadając, rzekł im: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję. Na to rzekli Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty w trzy dni chcesz ją odbudować? Ale On mówił o świątyni ciała swego [Jn 2,18-21].
Nikt z nas nie ma dziś wątpliwości co do tego, że Jezus miał na myśli swoje zmartwychwstanie. Powiedział zatem Żydom, że ma taki znak i któregoś dnia go okaże. Zabijcie Mnie, a Ja trzeciego dnia zmartwychwstanę! Jego ciało było świątynią Ducha Świętego. Zmartwychwstanie Jezusa miało się stać - i faktycznie jest - największym znakiem oraz najdobitniejszym dowodem, że otrzymał On rangę kapłana wielkiego nad domem Bożym [Hbr 10,21].
Niestety, Żydzi nie byli zainteresowani poprawną interpretacją słów Jezusa. Woleli swoje, opaczne zrozumienie, zwłaszcza, że obstając przy nim, mieli 'mocny' argument do wytoczenia przeciwko Jezusowi. Skwapliwie skorzystali z tego argumentu, poszukując jakiegoś powodu do skazania Jezusa na śmierć. I nie znaleźli, chociaż przychodziło wielu fałszywych świadków. Na koniec zaś przyszli dwaj i rzekli: Ten powiedział: Mogę zburzyć świątynię Bożą i w trzy dni ją odbudować. Wówczas powstał arcykapłan i rzekł do niego: Nic nie odpowiadasz na to, co ci świadczą przeciwko tobie? Ale Jezus milczał [Mt 26,60-63].
Krótko mówiąc, skoro nasz Pan został oskarżony na podstawie opacznego zrozumienia Jego słów i skazany na śmierć, to czemu my, Jego naśladowcy, mielibyśmy z taką przykrością nigdy się nie spotkać? Przecież nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana [Mt 10,24]. Powiem więcej, takie przeżycie jest wielkim honorem dla ucznia Jezusa. Przenosi go bowiem na wyższy poziom naśladowania Mistrza i stawia w chwalebnym szeregu wielu zacnych Jego naśladowców, którzy w tym świecie doznawali podobnego losu.
Spotkaliście się ostatnio z przykrością niezrozumienia lub opacznego potraktowania waszych słów? Nie róbmy minorowej miny, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili [1Pt 4,13]. Niech ta obserwacja z życia Jezusa w tego rodzaju przeżyciach zawsze poprawia nam nastrój. U mnie to działa :)